poniedziałek, 16 stycznia 2012

O chlebie

Autorem artykułu jest Katarzyna Dudziuk



To jedna z takich rzeczy, o których mówi się zmienionym głosem. O której nawet nie trzeba wiele mówić. Odwieczny symbol i szara codzienność. To, co najpożywniejsze z płodów ziemi i najlepsze z człowieka. Zwykły, powszedni chleb.

Istnieje wiele rzeczy na świecie, bez których spokojnie mogę się obejść w codziennym życiu i nawet tego nie zauważam. Posiadanie samochodu czy telewizora, wypady na weekend do Paryża, cotygodniowe wizyty u fryzjera czy kosmetyczki, itp. – wszystkie te rzeczy – aczkolwiek miłe – nie są mi niezbędne w życiu, a brak ich nie wpływa w najmniejszym stopniu na jakość moich dni i nocy.

Czego nie mogę powiedzieć o chlebie. Pomijając już czysto kulinarny aspekt problemu – są w moim życiu „miłości nabyte”, jak: kawa, pomidory, laptop, komórka, owoce morza, książki, muzyka fortepianowa, papier. Rzeczy, które może kiedyś nie były mi potrzebne do szczęścia, ale teraz są, choć nie muszę się nimi cieszyć koniecznie każdego dnia.

Ale istnieje jedna rzecz, bez której nie umiem się obejść na codzień (że nie wspomnę, że nie chcę i nie życzę sobie się obywać): chleb. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, by w moim życiu kiedykolwiek go nie było, bym kiedykolwiek żyła bez świadomości istnienia chleba. Nawet w trudnych czasach mojego dzieciństwa chleb był jedną z podstaw codziennego żywienia, choć, oczywiście, było go mniej i musiał starczyć na dłużej, niż jest to konieczne obecnie.

Jeśli istnieje jedna, jedyna rzecz, która jest wynalazkiem i tworem człowieka, a o której nie można wymienić nawet jednej złej cechy, to jest nią chleb. Słyszałam głosy, że chleb jest tuczący (jako ta „zła” cecha). Owszem, chleb może być tuczący, jeśli jedzony w nadmiarze. Co można powiedzieć o każdym produkcie spożywczym – wszystko w nadmiarze tuczy lub szkodzi.

Wiem, że wiele diet odchudzających zaleca ograniczenie lub zupełne wyłączenie chleba z codziennego żywienia. Biorąc pod uwagę, że żyjemy w normalnym kraju, gdzie problem masowej śmierci głodowej nie istnieje, i – bo jakże by inaczej – tabelę kaloryczności, mogę zrozumieć logikę takich zaleceń w dietach odchudzających. Jednakże – jak mówi jedno powiedzonko – punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Czasem dobrze jest się postawić w sytuacji innych ludzi, w tym przypadku: w sytuacji człowieka głodnego. Ktoś, dla kogo głód jest codziennością, nie będzie myślał o kaloryczności – dla niego przysłowiowa kromka chleba będzie ratunkiem i zbawieniem.

Dla mnie chleb jest wyrazem harmonii świata przyrody i świata ludzi, gdyż powstaje po połączeniu tego, co daje nam ziemia oraz pracy i wysiłku człowieka. Jest też symbolicznym wyrazem miłości człowieka do człowieka, gdyż dzieląc się chlebem, człowiek daje drugiemu środek do podtrzymania życia, czyli symbolicznie mówi „chcę, żebyś żył”.

Nie ma teraz potrzeby pieczenia chleba w domu, każdy sklep spożywczy ma go w swoim asortymencie. Niemniej, od czasu do czasu miło jest napełnić cały dom zapachem pieczonego, świeżego chleba. Poniżej więc zamieszczam prosty przepis na domowy chleb. Dostałam go od mojej szefowej Agnieszki, właściwie wyprosiłam po tym, kiedy raz przyniosła go do pracy „na spróbowanie”. Podaję go tak, jak go dostałam - w dokładnym, „oryginalnym” brzmieniu.

ZACZYN

1 dzień – 1/3 szklanki mąki żytniej chlebowej + 1/3 szklanki ciepłej wody – wymieszać w wysokiej misce, przykryć ściereczką i zostawić w ciepłym miejscu.

2 dzień – ¼ szklanki mąki + ¼ szklanki mąki, dosypać i wymieszać.

3 i 4 dzień – tak samo.

5 dnia zaczyn powinien mieć bąbelki i zapach kwasu.

Pierwsze pieczenie proponuję z ½ porcji – patrz przepis chleb.

CHLEB

1 kg maki tortowej

1 kg mąki żytniej

1 szklanka otrąb pszennych

1 szklanka ziaren słonecznika

1 szklanka siemienia lnianego

1 szklanka płatków owsianych – zwykłych

3-4 pełne łyżeczki soli kamiennej

2l ciepłej wody (z kranu)

zaczyn

Zaczyn (8 łyżek) oraz wszystkie składniki wymieszać dokładnie. Z tego ciasta odłożyć 8 łyżek (jako zaczyn) do słoika i trzymać w lodówce (może stać 2-3 tygodnie) – nie dokręcać słoika, bo zaczyn rośnie. Przygotować 3 blaszki keksówki, wysmarować olejem i wyłożyć ciasto (ja wykładam blaszki papierem do pieczenia dwustronnie silikonowanym). Przykryć ściereczką i odstawić na 6-7 godzin do wyrośnięcia. Gdy wyrośnie posmarować wierzch olejem. Wstawić do zimnego piekarnika. Piec 1 godzinę 20 minut w temperaturze 180-200°C. Po wyjęciu z piekarnika wierz chleba posmarować wodą. Pozostawić w blaszkach 15 minut. Studzić odwrócony do góry spodem.

Bon appétit :-)!

---

www.bonappetitcava.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz