Piwa belgijskie
Autorem artykułu jest Tomasz Galicki
Mowa będzie o trunkach trapistów, czyli o wyrobach zakonnych, które dziś – wespół z browarami klasztornymi – produkują największe koncerny w Belgii.
Z odmian najbardziej znanego Chimay przytoczyć warto typ Westvleteren z Ypres – mocny, ciemny, długo leżakujący i fermentujący w drewnianych beczkach. Ponadto, wielką estymą cieszy się gatunek Labic, czyli wyrób z doliny Senne, położonej nieopodal Brukseli. Miksturę tę komponuje się z mieszanki zbóż i poddaje spontanicznej fermentacji – to jest takiej, której nie kultywuje już żaden browar na świecie. Wygląda ona następująco: brzeczki (a więc połączenie wody, pszenicy oraz jęczmienia) nie zaszczepia się drożdżami, a pozostawia w otwartych beczkach bądź w kadziach. Następnie rozchyla się wszystkie okna fermentowni – drożdże występujące w stanie naturalnym, rozpoczynają wówczas powolną fermentację. Trwa ona miesiącami, a niekiedy wydłuża się do roku leżakowania. Dojrzewanie piwka w drewnianych beczkach powinno trwać pięć lat – uzyskuje się w ten sposób doskonały, choć nieco cierpki posmak, a także średnią zawartość alkoholu (ok. 5%).
Belgijki, lubiące pić również wina i rum, zachwalają zwłaszcza sylwestrową odmianę narodowego piwa – zwaną gueuze – tworzy się je poprzez kupażowanie różnych roczników. Ponieważ defermentuje ono w butelkach typu szampańskiego, zamkniętych naturalnym korkiem, po otwarciu uzyskujemy niewielką pianę, masę bąbelków plus nieco kwaśny posmak. Gueuze powinno leżakować około dwóch lat – jest kupowane czy zamawiane na Nowy Rok, na urodziny, imieniny i ważne rocznice.
Belgowie szczycą się swymi piwami specjalnymi – np. owocowymi. Idolem został kriek, wytwarzany z kwaśnych wiśni, rosnących na przedmieściach w Schaerbeek. Sok wiśniowo łączy się tu z piwem lambic oraz poddaje maceracji, trwającej maksymalnie osiem miesięcy. W rezultacie cieszymy swe podniebienie migdałowym smakiem, płynącym z pestek wiśni. Podobnie dzieje się z piwem Framboise oraz Frambozen, opartym na bazie malinowej. Wśród turystów, zjeżdżających do Belgii w celu poznania szumnych reprezentantów niderlandzkiego browarnictwa, furorę robo Kwak czyli piwny egzemplarz serwowany w specjalnej szklance. Gdy tę szklankę – róg ściągniemy z drewnianej podstawki, musimy wypić zawartość kufla jednym duszkiem – w przeciwnym razie złoty płyn, przy akompaniamencie głośnego „kwak!”, wyleje się na nas lub na stół. Takie to oto są belgijskie rozrywki!
Ciemne odmiany konkurują tu z jasnymi piwami, które choć mają delikatną barwę, dosłownie zwalają z nóg amatorów degustacyjnych. Takimi mocarzami są De Verboden Frucht, Duvel oraz Tripel z Brugii. Łagodniejsze, białe piwa zwą się blanche – widać w nich lekką zawiesinę zbożową. Są słabe w sensie alkoholowym, a dobrze schłodzone, znakomicie orzeźwiają. Wszystkie gatunki i odmiany pija się z odpowiednio dopasowanego szkła – mogą być to kufle, wysokie szklanki oraz wspaniałe kielichy. Do wybranych trunków dodać można plaster cytryny czy też słomkę, a na przekąskę – kromkę żytniego chleba z twarogiem oraz z rzodkiewkami. Jeśli więc nie byliście jeszcze w Belgii, zwiedzenie piwnych ścieżek tego kraju będzie dla Was wspaniałą przygodą. Przygotujcie się na liczne, smaczne degustacje!
T.G.
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz